![]() |
|
Prolog - Printable Version +- Forums (https://archiwum.mageguildwars.pl) +-- Forum: Informacje (https://archiwum.mageguildwars.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Forum: Karty Postaci (https://archiwum.mageguildwars.pl/forumdisplay.php?fid=13) +--- Thread: Prolog (/showthread.php?tid=600) Pages:
1
2
|
RE: Prolog - Nihil - 03-21-2022 Generalnie rzecz ujmując ta historia nawet ma potencjał i czytało mi się ją dobrze. Zawsze sobie ceniłem motyw wyprawy w szczególności w nieznane, ponieważ często bywa, że bohater nie tylko wyprawia się w jakieś konkretne miejsce, ale również gdzieś w głąb siebie odkrywając przy okazji o sobie jakąś prawdę. Ogólnie cała ta część jest utrzymana w takim przygodowym charakterze, co sprawia, że człowiek jakoś chce tę historię zagłębić. Uznanie moje znajduje również to, że zostało jakoś nakreślone z jakiej warstwy społecznej wywodzi się bohater, bo zawsze daje to punkt wyjścia do tego, jakimi wartościami może się kierować i do czego może dążyć. Nie do końca rozumiem, jak historii Twojej postaci miał służyć pobyt w laboratorium, ale prócz szczegółu, który opiszę poniżej jestem bez problemu to przyjąć. Pomimo tych zalet jest w tej historii kilka rzeczy, których nie mogę zaakceptować. Jest tak ponieważ staramy się tutaj rozwijać pewną spójną wizję światka, w którym funkcjonują gracze a niektóre elementy niestety nie są z nią spójne. Rzeczy te — opatrzone moim komentarzem — znajdziesz wymienione poniżej. Gorąco liczę na to, że zdecydujesz się je zmienić w swoim prologu, abym mógł przyjrzeć się mu ponownie i wystawić punktację.
Edit 1 Ponieważ widzę, że wszystkie rzeczy zostały poprawione i skoro już zasięgnąłem opinii reszty, która trudni się sprawdzaniem prologów mogę przejść do oceny. Na samym początku wspomnę, że podtrzymuję wszystkie pozytywy, które podałem wcześniej i w tej kwestii nic nie uległo zmianie. Historia zyskuje też na jakości dzięki temu, że poprawione elementy nie stanowią już rozdźwięku z światem przedstawionym na forum. Nawet jeśli pojawiają się jakieś niezwykłe elementy nie jest, to nic nad czym nie moglibyśmy przejść od porządku dziennego. Niemniej występuje tutaj pewien dysonans ludonarracjny, nad którym nie mogę przejść obojętnie. Mianowicie Doober pokonuje wiele poważnych przeszkód na swej drodze za pomocą swoich nieświadomych wszechniszczących wybuchów fioletowego ognia, które przynajmniej na starcie nie są postaci dostępne i w konsekwencji rozgrywkę zaczyna on, jako ktoś o wiele słabszy niż było to przedstawione w prologu. Niemniej, aby nie wprowadzać już kolejnych zmian, mogę zaoferować Ci 50 punktów na start i pozostawienie tego wątku takim jakim jest. Oczywiście by nie było niedomówień zaznaczam, że rzeczone niszczące wybuchy nie będą do dyspozycji postaci, dopóki nie zostanie wytrenowany odpowiedni czar lub umiejętność. Jeśli ta oferta jest dla Ciebie do przyjęcia, zapraszam do rozdysponowania statystyk i dalszej rozgrywki. RE: Prolog - Hitz - 04-06-2022 Magia Wiatru - Poziom 1 - Trening Przyśpieszony
Znajdywałem się na dachu jednego z budynków Minstrel, chodziłem po jego krawędzi czasami parząc w dół. -Śmieszne! ja miał bym być najsilniejszy ?! Odwróciłem się w kierunku przepaści "A jak spadasz w pustke... to co?!" mój wzrok posiadał jakąś satysfakcje, jakieś uniesienie własną myślą. -Nie wiem może powinienem skoczyć... to coś się dowiem?! Swój wzrok skierowałem w stronę nieba, wydawało mi się że zaczął padać deszcz.... zdziwiło mnie to bo ostatnio zaczęły się ciepłe dni. Skierowałem się idąc dalej wzdłuż budynku, w tym momencie również założyłem swój duży kaptur ubrania przez co się przekrzywiłem w bok. -AAAA! Zachwiałem się nie mogąc złapać równowagi... zanim się obejrzałem zacząłem kierować się w stronę przepaści "to koniec, czas zwolnił". Zrobiło mi się smutno, czułem się mocno dźgnięty w plecy "Co teraz mam zrobić? ustało... nic nie moge zrobić", zdawać by się mogło umieram. Spojrzałem w stronę ulicy która była pod moimi nogami... "Powinienem wyjaśnić nie wyjaśnione" spadałem coraz bardziej i bardziej. Wydawało mi się że moje życie kieruje się ku końcowi, byłem więc przygnębiony, pomyślałem wtedy "może uda mi się przeżyć". Wszystko stałe się tak żywe, zobaczyłem więcej niż wcześniej i chociaż byłem już dość nisko utkwiło w mojej głowie jedno zdanie "latać...". Skierowałem swoją manę w kierunku swoich nóg, zamknąłem oczy i powiedziałem... jednocześnie wydawało mi się że coś mnie unosi. -Chciał bym latać! reszta mnie nie obchodzi. Co zwróciło moją uwagę znajdywałem się w szpitalu, spojrzałem więc na swoje paznokcie... nieco urosły więc musiałem być tam kilka dni. Wbiłem swój wzrok w kierunku otwartych drzwi korytarza "musieli mnie poskładać" pomyślałem powoli rozbudzając oczy i zbierając myśli. Zdecydowany wstać z łóżka zerwałem się do pozycji siedzącej, o dziwo nic mnie nie bolało ani nie czułem żadnych większych zmian. Wstałem z łóżka idąc pewnie w kierunku korytarza "Na 100% powinienem być już martwy... ", dochodząc do drzwi spojrzałem na korytarz. Na mojej sali znajdowało się parę innych osób, jedna osoba czytała nawet książkę magiczną, podszedłem i wyrwałem mu ją z ręki. -Magia wiatru.... pożyczam na chwile! Skierowałem się na swoje łóżko i usiadłem na nim wygodnie, otworzyłem książkę i się wczytałem. Zapisane były tam różne zawiłości magiczne, niektóre rozumiałem inne nie... "latać... o to chodzi". Wystawiłem swoją rękę przed siebie, w tym samym momencie jednocześnie patrzyłem na książkę... skupiłem się i uderzyłem wiatrem. Z mojej ręki poleciał cios chociaż bardziej przypominał pchnięcie, uderzył w żyrandol, sam dźwięk zaalarmował pielęgniarkę. -Taaak!! jestem w stanie korzystać z tej magii. Zauważyłem że do pomieszczenia wchodzi personel, spojrzałem w kierunku kobiety... po chwili powiedziałem nieco zakłopotany. -ore oreee? Byłem właśnie na placu przed szpitalem, wspomnianą księge posiadałem w ręku, postanowiłem ją zatrzymać. -No co... musze osiągnąć swoje cele dobrze i trafnie. Skierowałem rękę przed siebie jednocześnie patrząc na kartkę z książki, miałem w zamiarze użyć znów tej samej magii, wydawała mi się bardzo ciekawa. Zacząłem zbierać mane z zamysłem wystrzelenia jej, w jednej ręce... widać było jak moje oczy nabrały żywego koloru. Zauważyłem jak liście trawy poderwały się zarysowując unoszący się kształt, a raczej uderzenie falą wiatru, która była dość skoncentrowana. Odepchnęło mnie lekko do tyłu ale mój wzrok zderzył się w strzelającą w ziemie falą, jak zauważyłem była naprawdę mocna. Kolejnego dnia stałem nie opodal roztrzaskanej dziury, musiało mi to przynieść szczęście, spojrzałem na nią. Uniosłem swoją rękę ponownie w kierunku swojego wzroku i pomyślałem "wtedy miałem skoczyć... ale to nie ważne, zrobię co mogę", i zacisnąłem rękę. Spojrzałem zdecydowanie przed siebie i przekazałem swoją energie, zacząłem manipulować na poziomie podstawowym, wysłałem podmuch wiatru. Uderzenie było tym razem słabsze jednak nie mogłem się powstrzymać z wysłaniem go z podobnym rozmachem, uderzyło więc w stojący słupek.... jak zauważyłem uległ zniszczeniu. Podniosłem włosy ruchem ręki, widać było w moim spojrzeniu moc... wystawiłem jeszcze raz ręke. Tym razem wyleciało z okolic mojej ręki kilkanaście pocisków, uderzały wszędzie aż upadłem. Znajdywałem się nie opodal ulicy na której stoi mój dom, zawsze tędy wracałem do domu jak byłem młodszy. Natchnęło mnie to do drobnych przemyśleń, jest to dość ruchliwa ulica i czułem się na niej pewnie. Szedłem wyraźnie wyprostowany kiedy miałem podwinięte rękawy do łokci, zauważyłem w tamtym momencie jakąś grupę dziewczyn. Przechodząc skierowałem w ich stronę jakieś słowa, nie zbyt nad nimi myślałem ale na pewno dźwięczne. -Chcecie to kupie wam loda. Zauważyłem że usłyszał to jeszcze jakiś inny chłopak, wydawać by się mogło że zacznę używać magii już teraz. Zaczął iść w moją stronę a więc wyprostowałem się patrząc w jego stronę, zacząłem skupiać pojmowaną przeze mnie mane. Moje białe włosy lekko się uniosły a oczy przeciął tęczowy kolor, w tym momencie wyleciało uderzenie. Zauważyłem że chłopak ten jak uznałem dziwny i oburzony został uderzony niczym śmietnikiem, upadł i odleciał na pare metrów. Odwróciłem się w stronę małolatek i przymrużyłem lekko oczy, spojrzałem na nie i się lekko uśmiechnąłem co miało pozytywny wydźwięk. -To co idziemy? pogadamy? haha Niestety nieco je spłoszyła sama walka, nie chciały za bardzo podejść dlatego poszedłem sobie dalej ale humor mi dopisywał. Skierowałem się w kierunku budynku gdzie ostatnio rzekomo spadłem, wydawało mi się to odpowiednim początkiem dnia. Znalazłem się przed budynkiem tak naprawdę z ciekawości, spojrzałem przez ułamek sekundy do góry i wysnułem wiąski. "niee za wysoko nie możliwe że przeżyłem". Stanąłem w miejscu gdzie miałem teoretycznie upaść i się rozejrzałem, nie widziałem nic ciekawego. Złożyłem ręce skupiając się na magii jednocześnie unosząc się delikatnie, miałem radosny wyraz twarzy. "o tak ja latam to takie uczucie jak wtedy". Skierowałem się w góre powoli unosząc się coraz wyżej, rozglądałem się nieco podniecony aż dotarłem do samej krawędzi. Stanąłem na niej widząc to samo co jakiś czas temu bo zanim nauczyłem się magii, spojrzałem na dół i powiedziałem. -A ja chciałem skakać, co ja miałem w głowie. Akcept by Vincent RE: Prolog - Maxwell - 04-21-2022 Czternaście lat temu, przed aktualnym rokiem Y31, w pewnej niewielkiej wsi, która położona była w królestwie Fiore, urodził się chłopiec. Był on owocem miłości kobiety, jak i mężczyzny. Rose oraz Marcus zakochali się w sobie bez pamięci, czego skutkiem był ich syn, któremu na imię dali Maxwell. - To piękne imię, Marcus. Czy Ty... - Tak. Chcę w ten sposób oddać szacunek Twojemu dziadkowi. Nasz syn powinien posiadać jego imię. Pomimo tego, iż początkowo rodzina wiodła spokojne i beztroskie życie, to sielanka ta została nagle i brutalnie przerwana. Kobieta zachorowała na niespotykaną dotąd chorobę, z którą ciężko było walczyć, a co za tym idzie, leczyć ją. Pomimo tego, iż nie chciała umierać, nie mogła nic z tym zrobić. Pozostawiła ona swego męża oraz syna, a od tej pory, życie tej dwójki nie było już takie samo. Marcus po śmierci swej ukochanej żony popadł w alkoholizm. Kiedy tylko stawał się pijany, wyżywał się na swym synu. Psychicznie, fizycznie, nie miało to żadnego znaczenia. - Siedź na dupie, gówniarzu, i nawet nie drgnij! W pewnym momencie, bohater nasz nie był w stanie już dłużej wytrzymać takiego traktowania i uciekł z domu pod osłoną nocą. Jednakże, bardzo szybko natrafił na niewielką grupę bandytów, którzy porwali go i zaprowadzili do swej kryjówki. Tam też, chłopiec poznał Jasona - herszta tychże zbirów. Dał on Maxwellowi wybór. - Posłuchaj mnie, dzieciaku, dam Ci prosty wybór. Możesz pracować dla mnie, a co za tym idzie - zachować swoje żałosne życie. Możesz też odmówić, lecz wtedy... zabiję Cię. Cóż, dla naszego bohatera wybór był prosty. Postanowił on pracować dla tego mężczyzny. Podczas epizodu, w którym chłopak znajdował się na usługach bandytów, wraz z "kolegami po fachu" zajmował się rabowaniem wieśniaków z okolicznych wiosek, kradzieżą, napadami na różne sklepy. Nieco rzadziej parali się oni rabowaniem karawan kupieckich, które spotykali, gdzieś nieopodal różnych miast. Bohater nasz poznał tam mężczyznę imieniem Edwin. Nauczył on młodzieńca podstaw kradzieży oraz posługiwania się sztyletem. Jednakże, nie zrobił tego całkowicie za darmo. Mężczyzna obiecał nauczyć chłopaka tego wszystkiego, lecz ten musiał najpierw sprowadzić cztery wilcze skóry. W tym też celu, bohater nasz udał się do pobliskiej wsi, w której mieszkał garbarz. Zakradł się on wieczorem pod dom tegoż rzemieślnika, kradnąc, leżące luzem, skóry. Bohater nasz zaczął również wzmacniać własne ciało, gdyż jego szef doszedł do wniosku, iż musi stać się silniejszy, aby być pożyteczniejszym dla grupy. - Posłuchaj mnie, w naszym gronie nie ma miejsca dla słabeuszy. Od tej pory rozpoczynasz trening, aby w końcu przestać być tylko i wyłącznie "słabym mięsem". Pomimo tego, iż Maxwell uciekł od swego ojca, który się znęcał nad nim, to jego los wcale się nie poprawił. Przywódca zbirów czasami bił chłopaka, choć w jego przypadku było to podyktowane chęcią znalezienia sobie, jakiejś rozrywki. O nic więcej tu nie chodziło. W pewnym momencie, chłopak wraz z pięcioma innymi bandytami, ruszył na misję zleconą im przez szefa. Celem ich misji miała być karawana kupiecka, która podążała szlakiem w stronę portowego miasta - Magnolii. W tym celu, cała ta banda ruszyła w stronę lasu, w którym ukryli się pomiędzy drzewami. Czekali oni cierpliwie na swój cel, a kiedy tylko kupcy pojawili się, rozpoczął się atak. Pomimo tego, iż była to karawana kupiecka, to ludzie Ci nie byli tacy do końca bezbronni. Razem z nimi podróżowało czterech innych, uzbrojonych śmiałków, którzy zostali wynajęci, aby eskortować karawanę. Walka była dość wyrównana. Najemnicy okazali się być bardzo dobrze wyszkoleni. Młodzieniec został przez jednego z nich bardzo łatwo rozbrojony. Bohater nasz stracił swój sztylet, a kiedy najemnik rzucił się na niego, aby zadać mu śmiertelne cięcie, nagle zdarzyło się coś niespodziewanego. Maxwell zasłonił głowę rękami, spoglądając pomiędzy ramionami na ostrze, które miało przeciąć jego ręce, kiedy nagle i niespodziewanie poczuł przypływ dziwnej, nieznanej mu dotąd siły. Poczuł, jak z jego ciała wydostaje się coś. Coś bardzo dziwnego i potężnego. Jego ręce, nie, jego całe ciało zostało wręcz natychmiast otoczone przez niewielkie, niebieskie błyskawice, które to pojawiały się i znikały raz za razem. W momencie, w którym miecz zbliżył się do ciała Maxwella, jeden z piorunów przyjął na siebie całe udrzenie, czego skutkiem było przeniesienie się tej energii na ostrze, a następnie na najemnika. Jako, iż był to metalowy miecz, a jak powszechnie wiadomo, metal świetnie przewodzi elektryczność, to i błyskawica zadała dość poważne obrażenia napastnikowi, który chwilę później padł na glebę. Nie mając pojęcia, co właśnie miało tu miejsce, chłopak początkowo stał w bezruchu, spoglądając tylko na swe ciało, które parę sekund później wróciło do normalności. Jednakże, nie było teraz czasu, aby zastanawiać się nad tą sprawą, ponieważ walka się jeszcze nie zakończyła. No, ale, szczęśliwie dla naszych bandytów, napad udał się, dzięki czemu zdobyli bardzo wiele dóbr, przedmiotów, klejnotów. Co jednak ważniejsze, tego właśnie dnia, młodzieniec dowiedział się, iż jest on magiem, a właściwie to kimś, kto mógłby nim zostać przez wzgląd na swój potencjał i talent do magii. Jednakże, nie on jeden w jego ekipie był zdolny do posługiwania się magią, także i herszt był w stanie jej używać. - Niesamowite... Ta moc... Czułem się tak, jakbym był... niepokonany. Po jakimś czasie, Maxwell i Edwin zaprzyjaźnili się ze sobą. Ten drugi bardzo polubił młodzieńca, szybko przywiązując się do niego, traktując go niczym swego syna. Ich więź stawała się coraz silniejsza, co bardzo podobało się naszemu bohaterowi, który pierwszy raz w życiu posiadał prawdziwego przyjaciela. Pierwszy raz w życiu mógł poczuć, iż może na kogoś liczyć. Jednakże, los miał wobec nich całkowicie inne plany. Pewnego pięknego, słonecznego dnia, Jason zlecił Edwinowi, aby ten napadł na sołtysa wsi. Miał on wraz z czterema innymi ludźmi udać się tam. Pomimo tego, iż misja wydawała się łatwa do wykonania, to wcale taka nie była. Po dotarciu pod dom sołtysa, bandyci natknęli się na dwójkę ochroniarzy, którzy zostali wynajęci przez sołtysa. Jak się później okazało, byli to magowie. Bardzo szybko i bardzo łatwo pokonali i przepędzili Edwina oraz jego ludzi ze wsi. W momencie, w którym Edwin powrócił do herszta, informując go o całym zajściu, szef wpadł w istną furię. - Ty nieudaczniku! Przywódca zbirów rzucił się na mężczyznę, atakując go. Maxwell, który nagle pojawił się tam, postanowił pomóc przyjacielowi, lecz został powstrzymamy przez dwójkę bandytów, którzy go bardzo szybko spacyfikowali. - Zostaw go! Jason pobił niezwykle dotkliwie Edwina, przez co ten, parę godzin później, z powodu odniesionych ran, zmarł. Tego dnia, w naszym bohaterze coś pękło. Postanowił on uciec od tych ludzi, lecz nie od razu. Nie mógł tak po prostu uciec i zostawić tego wszystkiego. Musiał zająć się jedną kwestią. Zamierzał wymierzyć pomstę w stronę herszta. Chłopak poczekał, aż zapadnie noc. Wtedy też zakradł się do pokoju szefa, będąc uzbrojonym w sztylet. Spokojnym, cichym krokiem znalazł się tuż przy jego łóżku. Uniósł rękę uzbrojoną w sztylet i wykonał machnięcie. Mężczyzna, czując niesamowity ból, wręcz natychmiast przebudził się, spadając z łóżka. Jego gardło zostało rozcięte, a krew sączyła się na podłogę. Młodzieniec podbiegł do niego i wbił sztylet prosto w jego serce. - Zdychaj! Jason jeszcze przez parę chwil rzucał się, machał kończynami, próbował wstać, lecz na nic się to zdało. Parę chwil później, przywódca bandytów wyzionął ducha. Po tym zdarzeniu, bohater nasz od razu uciekł stamtąd. Przez kilka następnych lat, młodzieniec tułał się samotnie po królestwie Fiore. Żył on głównie z kradzieży i rabunku słabszych wieśniaków. Posiadał on wtedy bardzo wiele czasu na przemyślenia oraz analizę samego siebie i otaczającego go świata. Zrozumiał on, iż ludzka natura jest o wiele bardziej podła, chciwa, "przegnita" i "pusta", niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Zrozumiał, iż ludziom nie zależy na niczym innym niż na pieniądzach, bogactwach, rzeczach materialnych. Wszyscy byli tacy sami. Wszyscy byli napędzani tylko przez ten jeden, konkretny motyw - chęć posiadania. Nawet Ci, którzy wbrew pozorom robili dobre rzeczy, i tak na samym końcu liczyli na nagrodę. No bo, czy tak właśnie nie było? Gdy ktoś zrobi coś dobrego dla drugiego człowieka to czy nie liczył on na, jakąś zapłatę, nagrodę? Tak naprawdę, w głebi duszy nikt nie robił niczego bezinteresownie. Pomimo tego, iż ktoś mógł wydawać się dobrym człekiem, to tak naprawdę nie różnił się wcale od tych, którzy kradli, wykorzystywali innych, mordowali. Jednakże, najgorsi byli Ci, którzy pomimo stania na straży porządku i praworządności, i tak chcieli pobierać za to pieniądze. Skoro poświęcają swoje życie obronie słabszych to nie powinni żądać za to zapłaty, a jednak to robili. Ci, właśnie Ci ludzie najbardziej obrzydzają i wzbudzają największą nienawiść u młodzieńca. No dobra, nawet, jeżeli ktoś nie dążył z początku do osiągnięcia namacalnej nagrody, to i tak zależało mu na zdobyciu podziwu, szacunku reszty społeczeństwa, co ostatecznie i tak mógł przekuć w bogactwo. Z tego też powodu, żyjąc w tak mrocznym, pozbawionym, jakiejkolwiek moralności i zasad, świecie, Maxwell doszedł do wniosku, iż nie może polegać na nikim innym. Może liczyć tylko na siebie i ufać samemu sobie. W tak okrutnym świecie musi stawiać swoje przetrwanie na pierwszym miejscu. Skoro inni "ludzie" wykorzystują siebie nawzajem to i on może, a nawet powinien, robić dokładnie to samo. Dlatego też, tak na dobrą sprawę, nie potrzebuje on nikogo. Nie potrzebuje on towarzyszy, przyjaciół. Jeżeli ktoś nie przyczyniłby się do jego rozwoju to nie miałby zamiaru trzymać się z taką personą. Jakiś czas później, kiedy to Maxwell dotarł do jakiejś wsi, zatrzymał się w karczmie, aby odpocząć i coś zjeść. Wtedy też, w jego oczy rzuciła mu się dość niecodzienna sytuacja. Parę stolików dalej siedziała nieznana mu dziewczyna, która miała na sobie pełno bandaży. Właśnie przystawiał się do niej, jakiś pijany, a zarazem bardzo owłosiony mężczyzna. Zaczął on rzucać w jej stronę różne, sprośne teksty. Nagle i niespodziewanie, dziewczyna wstała od stołu, chyba mając już dość tego wszystkiego, i uderzyła pijaczka w podróbek. Mężczyzna odleciał do tyłu, lądując na sąsiednim stole. Maxwell, będąc pełen podziwu, widząc pierwszy raz taką dziewczynę, postanowił do niej podejść. Wydawała mu się ona dość silna, zważając na fakt, iż była przedstawicielką płci pięknej, więc zrobiła na nim dość duże wrażenie. Wtedy też nawiązali ze sobą rozmowę. Okazało się, iż miała na imię Kurisu. Szukała ona maga z gildii Grimoire Heart, na którym chciała dokonać zemsty. Niemniej jednak, aktualnie nie wiedziała, gdzie ten znajdował się. Chłopak, czując, iż takowa podróż może okazać się zbawienna dla jego rozwoju, postanowił zadać niewiaście jedno, bardzo ważne pytanie. - Nie potrzebujesz może kompana w swojej podróży? Załóżmy, że chciałbym wyruszyć z Tobą. Myślisz, że dzięki tej podróży stanę się silniejszy? Kiedy tylko dziewczyna odpowiedziała twierdząco, bohater nasz oznajmił jej, że chce się zabrać wraz z nią. Właśnie wtedy rozpoczął się całkowicie nowy etap w życiu naszego bohatera. RE: Prolog - Kurisu - 04-21-2022 Kurisu urodziła się w małej, śnieżnej wiosce na Iceberg, która cierpiała z powodu głodu i ubóstwa. Urodziła się zaraz po tym, gdy na tamtych terenach były toczone bitwy magów przeciwko ludziom, którzy tą magię potępiali i za wszelką cenę chcieli się jej całkowicie wyprzeć. Po zakończeniu bitew, wspomnienia z przerażających walk nadal nękały umysły ludzi. Szybko zaczęto się obawiać magii i znienawidzono ludzi nią obdarzonych z obawy, że ich istnienie może doprowadzić do kolejnych wojen. Rodzice Kurisu byli prostymi rolnikami i wiedli spokojne życie. Kochali siebie nawzajem i byli dobrzy dla swojej córeczki. Niestety, wszystko się zmieniło. Matka Kurisu była użytkowniczką magii lodu. Ukryła ten fakt przed swoim mężem, mając nadzieję, że miłość i pokój, który znalazła w ich małej rodzinie, będzie trwać wiecznie. Pewnego dnia, Kurisu odkryła, że potrafi manipulować lodem. Zaskoczona tym, dumnie pokazała to swojej matce, która była przerażona tym, co zobaczyła. Surowo skarciła i uderzyła córkę za ukazanie swoich zdolności, choć ze łzami w oczach natychmiast po tym ją przeprosiła. W ich niewiedzy, ojciec dziewczynki był świadkiem całego zdarzenia. Gdy odkrył, że jego żona i dziecko posługują się magią lodu, zebrał mały tłum wieśniaków. Zapłakany zabił swoją żonę. Następnie próbował również zabić Kurisu, jednak zanim to zrobił, wioska została zaatakowana przez członków gildii Grimoire Heart, która wymordowała całą wioskę. Dziewczynce udało się przeżyć, ponieważ schowała się w jednym z domów przed napastnikami. Osierocona Kurisu stała się dzieckiem niechcianym przez nikogo, będąc zmuszoną do życia na mroźnych, opustoszałych ulicach i grzebania w koszach w celu znalezienia czegoś do jedzenia, a czasem nawet stawać do walki z dzikimi psami, które włóczyły się po ulicach. Po jakimś czasie, gdy siedziała na ulicy i zamarzała, spotkała pewnego człowieka. Miał on na imię Hitachi. Kiedy na niego spojrzała, uznał, że dziewczynka ma takie samo spojrzenie jak on. Chwilę ze sobą rozmawiali, po czym zapytał się jej, czy "zostanie jego bronią", co oznaczało stanie się wiernym jemu. Kurisu chętnie zaakceptowała tą rolę ze względu na cel, jaki jej dał i poświęcając swoje życie, stała się ostatecznym narzędziem Hitachi'ego. Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że ma do czynienia ze zbiegłym przestępcą, który był poszukiwany listami gończymi. Następnie wybrali się w podróż, w trakcie której trenował Kurisu zarówno w zwyczajach magów, jak i w każdej technice walki, jaką osobiście znał. Podróżowali razem przez przez wiele lat, wykonując różne zlecenia, które często były na innych ludzi, którzy niekoniecznie byli tymi złymi. Często chodziło o kradzież jakiegoś przedmiotu, sabotaż, a nawet i o morderstwo. Na początku Kurisu obserwowała poczynania mentora, lecz z czasem, gdy stawała się coraz lepsza i silniejsza, w trakcie wykonywania zleceń otrzymywała od niego polecenia do wykonania, aż ostatecznie skończyło się na tym, że zaczęła pomagać mu nawet w bezpośrednich starciach. Stoczyli wspólnie wiele walk. Ich ostatnie zlecenie dostali od jakiegoś bogacza, który był w stanie zapłacić sporo gotówki za wykonanie zadania, które miało polegać na zneutralizowaniu budowniczych, którzy zajmowali się budowaniem jakiejś ważnej dla miasta budowli oraz na naruszeniu konstrukcji niedokończonej budowli, co miało doprowadzić do jej zawalenia. Po wykonaniu tego zadania mieli stać się bogaci. Kiedy wyruszyli na miejsce, okazało się, że grupa budownicza była ochraniana przez jakiś magów. Stoczyli z nimi walkę, w której dziewczyna poniosła klęskę. Hitachi wtedy uznał, że skoro dziewczyna została pokonana, to znaczy, że już jej nie potrzebuje. Wtedy magowie wykonali potężny atak w jego kierunku, ale atak ten go nie dosięgnął, ponieważ wykorzystał dziewczynę do tego, aby zasłonić się przed tym, po czym wykorzystał zamieszanie, aby uciec, myśląc, że jego towarzyszka zginęła po przyjęciu na siebie niebezpiecznej techniki. Gdy magowie ruszyli w pogoń za przestępcą, dziewczyna wykorzystała okazję, aby się ulotnić z miasta. Ukryła się w lesie, w którym podróżowała na ślepo. Po pewnym czasie napotkała domek drwala, przed którym straciła przytomność. Kiedy się obudziła, leżała już w łóżku cała w bandażach. Okazało się, że gdy drwal zobaczył ranną dziewczynę przed jego domem, postanowił zabrać ją do środka, a wtedy jego córka zajęła się opatrzeniem ran Kurisu. Przez kilka dni wykorzystywała ich gościnność, aby dojść do siebie. Gdy poczuła się już na siłach i uznała, że bez większego problemu da radę już iść sama, wymknęła się po cichu z ich domu i bez pozostawiania po sobie żadnej wiadomości, ruszyła dalej przed siebie, uznając, że musi odnaleźć Hitachi'ego i się z nim skonfrontować, póki jest jeszcze gdzieś blisko. Po dłużej nieokreślonym czasie dotarła do kolejnej wioski, gdzie postanowiła zatrzymać się na jakiś czas w lokalnej karczmie. Kiedy przesiadywała w środku, zaczepił ją jakiś pijany mężczyzna, który został oczarowany jej wyeksponowanymi, dużymi atutami. Zaczął się do niej przystawiać, rzucając w jej kierunku sprośne teksty, co w ostateczności doprowadziło do wyczerpania limitu jej cierpliwości, przez co po prostu wstała i uderzyła go pięścią w podbródek. Pijaczyna odleciał do tyłu, lądując na sąsiednim stole. Kiedy chciała usiąść w spokoju, wtedy podszedł do niej kolejny mężczyzna. Tym razem był to jakiś młody, białowłosy chłopak. Kiedy już myślała, że jego też będzie musiała zdzielić, nagle się okazało, że chciał on po prostu porozmawiać. Wtedy usiedli razem do stołu i zaczęli rozmowę. Okazało się, że zrobiła na nim duże wrażenie, sprzeciwiając się mężczyźnie, który był kilkukrotnie większy od niej. W dalszym ciągu rozmowa przeszła dobrym torem, co spowodowało, że obojgu po prostu dobrze się ze sobą rozmawiało. Kurisu opowiedziała trochę o swoich przeżyciach. Na końcu Maxwell zapytał się jej, czy chce razem z nim wyruszyć w dalszą podróż. Zadał również pytanie, czy uważa ona, czy ta podróż byłaby w stanie wzmocnić maga. - Jestem tego pewna. Z pewnością będziemy musieli walczyć z wieloma silnymi magami. Poza tym... wierzę, że człowiek potrafi stać się naprawdę silny, gdy ma u boku kogoś, kogo chce chronić. Później wybrali się we wspólną podróż. Podróżowali razem przez dłużej nieokreślony czas, atakując grupy przestępcze. Dziewczyna miała w tym swój cel, ponieważ szukała dalej Hitachi'ego, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. W tym czasie zdążyła wyleczyć swoje wszystkie rany po morderczym ataku magów. RE: Prolog - Nihil - 04-21-2022 @Kurisu Prawdę mówiąc nic złego o tym prologu nie mogę powiedzieć. Historia została przedstawiona ze zrozumieniem realiów forum i poszanowaniem dla wydarzeń, które się na nim odbywają. Zawsze jest to mile widziane, ponieważ pozwala nawiązywać wiarygodne wątki fabularne. Wiarygodne są dla mnie również przedstawione wydarzenia, w których trudno dopatrzyć się jakiejś zbędnej przesady. To ładna historia o skrzywdzonej dziewczynie, która poszukuje nie tylko zemsty, ale jak mi się zdaje również pewnego swojego miejsca w świecie, w którym przyszło jej żyć. Szanse na to można dostrzec w bezpośrednim nawiązaniu do innej postaci z forum wraz, z którą wyrusza w dalszą drogę. Ten zabieg – dość rzadko stosowany na etapie prologu – również przypadł mi do gustu, ponieważ może być on przyczynkiem do budowania jakiejś głębszej relacji między tą dwójką. Na koniec wspomnę tylko, że całość i jest schludnie napisana i nie znajduję w tekście niczego, co jakkolwiek raziłoby w oczy. Z powyższych powodów przyznaję Ci 60 punktów i zapraszam do dalszej rozgrywki. RE: Prolog - Nihil - 04-22-2022 @Maxwell Zapoznałem się z poprawioną wersją i mogę teraz bez większych przeszkód wystawić swoją opinię. Przedstawiona w prologu historia znajduje moje uznanie. W szczególności zwraca uwagę poruszenie wątku alkoholizmu i jego wpływu na rodzinę, który jest tutaj eksploatowany dość rzadko. Mam nadzieję, że zaprocentuje on w przyszłym prowadzeniu postaci. Na łaskawe spojrzenie zasługuje również rozbudowane przedstawienie dość radykalnej wykładni moralnej, której radykalność znajduje swoje uzasadnienie w tym, że wyrasta ona z przestępczego gruntu. To dobra podstawa do rozwijania bohatera w tym kierunku lub wręcz przeciwnie – do przekonania się czy potrafi on zmienić swój kurs. Przyczynkiem do takiej zmiany jest spotkanie innej postaci gracza, co pozytywnie oceniłem poprzednio i pozytywnie oceniam teraz. To zawsze dobry fundament, na którym można budować jakąś wspólną historię, tym bardziej, że jednoczy je wspólny cel. Jeśli chodzi o jakość tekstu nie ma niczego, co raziłoby w oczy, więc nie rozwodząc się dużej zostawiam Cię z 60 punktami do rozdysponowania między statystki i zaproszeniem do dalszej rozgrywki. RE: Prolog - Kurisu - 04-22-2022 [hide="3,4,6"] Trening magii lodu poziom I - 2 dni w trybie przyśpieszonym 30 zdań
Trening rozpoczął się zaraz po tym, gdy dziewczyna wraz z Hitachi'm podróżowali przez Iceberg w celu dostania się na Flore. Mężczyzna spojrzał ze zdziwieniem, gdy jego nowa kompanka użyła uwolnienia lodu na swoich dłoniach, by zamrozić w bryłę kawałek wyschniętego patyka, który wcześniej zebrała z ziemi. Wtedy podszedł do niej, aby przykucnąć jedną nogą na jej wysokość. - Posiadasz niesamowity dar, dzieciaku. Chcesz nauczyć się wykorzystywać go lepiej? - zapytał, po czym dziewczyna z uśmiechem na twarzy przytaknęła mu głową. - Dobrze. W takim razie nauczę Cię magii lodu. Niestety nie mam przy sobie żadnych ksiąg do nauki, ale to nic. Pewnie i tak nie umiesz jeszcze czytać. Nauczę Cię wszystkiego poprzez praktykę - powiedział z powagą, po czym wstał na równe nogi. - Dobrze, Panie Hitachi. Postaram się dać z siebie wszystko - odpowiedziała z uśmiechem. Po tym zdaniu jej nowy kompan spojrzał na nią agresywną miną. - Przestań mówić na mnie Pan, Kurisu. Na Pana to trzeba mieć pieniądze i wygląd - odpowiedział, po czym dziewczyna z niezrozumieniem na twarzy przechyliła swoją głowę na bok, zastanawiając się nad jego słowami. - Mniejsza z tym. Skup się teraz. Sprawdzimy ile potencjału skrywa Twoje ciało. Skoncentruj swoją energię magiczną w całym ciele - powiedział, po czym dziewczyna stanęła w lekkim rozkroku, zaciskając mocno swoje pięści przed twarzą. Na jej twarzy pojawił się grymas wysiłku zmieszany ze skupieniem. Stała tak dłuższy czas, ale nic się nie wydarzyło. Po tym stanęła już normalnie w stronę Hitachi'ego z uśmiechem na twarzy. - Przepraszam. Nie wiem jak to zrobić - powiedziała lekko zakłopotana. Mężczyzna wtedy złapał się za głowę, łapiąc głęboki wdech. Po tym zaczął zastanawiać się jak mógłby to wytłumaczyć małemu dziecku prostymi słowami. - Zamknij swoje oczy. Wyobraź sobie swoją krew ciele. Pełno swojej krwi, która przepływa przez Twoje ciało wraz z rytmem Twojego serca. Czujesz ją? Czujesz jej ciepło? - dziewczyna wraz z jego słowami wykonywała polecenia. - Czuję ją. Przepływa przez całe moje ciało. Jest zimna jak lód - powiedziała z zamkniętymi oczami. Facet uśmiechnął się. Najwyraźniej ta kwestia musiała go trochę rozbawić. - Skoro czujesz jej chłód, to spróbuj ją rozpalić. Rozgrzej swoją krew stojąc nieruchomo. Niech się gotuje, niech wrze jak woda w czajniku. Wtedy wyobraź sobie parę, która wydostaje się przez gwizdek. Niech ta para będzie Twoją energią magiczną a Twoje ciało niech będzie czajnikiem - tłumaczył a dziewczyna postępowała tak, jak jej mówił. Stała nieruchomo przez długi czas, aż w końcu wokół jej ciała pojawiła się niebieska, magiczna poświata. - Teraz całą swoją energię, którą zgromadziłaś, skoncentruj w swojej dłoni. Zrób to powoli, nie śpiesz się z tym. Łatwo jest się rozproszyć - po tych słowach tak też postanowiła zrobić. Zajęło jej to dłuższą chwilę, ale ostatecznie udało się. Jej energia zaczęła spływać z całego ciała, kumulując się w dłoni. - Dobrze! Teraz zrób tak, jak zrobiłaś wcześniej z gałązką, ale tym razem wystrzel swoją energię z dłoni. Uwolnij ją od swojego ciała. Niech wystrzeli do przodu lodem - powiedział, po czym dziewczyna zastanawiająco spoglądała na swoją dłoń błyszczącą niebieską poświatą. - Jak mam to zrobić? - zapytała. - Nie wiem. Nie jestem magiem lodu. Wykonaj jakiś atak albo machnij ręką - powiedział drapiąc się po głowie ze skwaszoną miną. Najwyraźniej chciał, aby dziewczyna sama do tego doszła, ponieważ nie miał zamiaru prowadzić ją cały czas za rękę. A może jednak powiedział prawdę? W każdym razie, dziewczyna przez dłuższą chwilę zastanawiała się, wpatrując się w swoją dłoń. Wyobrażała sobie lód. Bardzo zimny lód, który byłby w stanie ochronić ją przed każdym niebezpieczeństwem. Wtedy machnęła ręką przed siebie i nagle na ziemi pojawiła się niebieska smuga lodu, która powędrowała do przodu łukiem, od razu tworząc wysokie i ostre sople, energicznie wyrastając z ziemi w mgnieniu oka. W ten sposób dziewczyna postawiła krótką, ale ostrą od góry ścianę lodu, która mogłaby być sporym niebezpieczeństwem dla tego, który teraz stałby przed dziewczynką. Kurisu z wrażenia straciła równowagę i upadła tyłkiem na śnieg, spoglądając z niedowierzaniem na to, co przed chwilą zrobiła. Hitachi natomiast spoglądał na nią z zadowoleniem na twarzy. - Szukałem miedzi, a znalazłem diament... Czuję, że wyrośniesz na potężnego maga, dzieciaku, ale jeszcze długa droga przed Tobą. Teraz musisz utrwalać swoje umiejętności i poznawać zaklęcia. Poprowadzę Cię tą ścieżką - powiedział z dumą, po czym wyruszyli w dalszą podróż. W trakcie tej podróży dziewczyna utrwalała swoją wiedzę oraz umiejętności poprzez lekcje z Hitachi'm oraz medytacje, które miały na celu pogłębić zasoby energii w jej ciele oraz wyćwiczyć wprawę w korzystaniu z magii lodu. W późniejszym etapie dziewczyna ćwiczyła poprzez zamrażanie całego swojego otoczenia wokół a w końcowym etapie treningu ćwiczyła w rozgrzanej nad ogniskiem balii pełnej gorącej wody. Wtedy musiała bez przerwy w kółko zamrażać otoczenie wokół niej, co miało na celu wyćwiczyć w niej umiejętność korzystania z magii lodu w niewygodnych dla niej warunkach. To ćwiczenie miało również na celu nabrania jeszcze większej wprawy w korzystaniu z magii lodu oraz miało to wzmocnić jej użytkowanie. [/hide] Akcept by Mahiro RE: Prolog - Maxwell - 04-26-2022 [hide="3,4,6"] - Po co my tutaj przyszliśmy? Zapytał, nie mając pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. Czuł się nieco zagubiony, nie wiedział, czego mógł się spodziewać. Co więcej, zważając na fakt, iż przybył tutaj ze swoim szefem, to cała ta sytuacja stawała się tym bardziej niepokojąca, ponieważ herszt był dość nieprzewidywalną osobą. - Słyszałem, że podczas ostatniego napadu na karawnę, użyłeś magii. Wyglądało na to, iż bandyci, z którymi tamtego dnia przebywał chłopak, zdążyli już powiadomić szefa o wszystkim, co miało tam miejsce. - Tak, ale nie byłem w stanie nad nią zapanować. Podczas walki moje ciało po prostu nagle zostało otoczone przez błyskawice. Po usłyszeniu tych słów, szef zatrzymał się, a młodzieniec wraz z nim. Bohater nasz poczuł na swych policzkach delikatny wiaterek, który to muskał jego twarz. Z każdą chwilą żywioł stawał się coraz to silniejszy, co skutkowało poruszaniem się liści na drzewach, co z kolei wywoływało charakterystyczny szum lasu. Po chwili jednak, wszystko wróciło do normy. - Przyprowadziłem Cię w to miejsce, ponieważ zamierzam Cię nauczyć kontrolowania Twojej magii. Wyglądało więc na to, iż mężczyzna nie planował wobec Maxwella niczego złego. Wręcz przeciwnie, zamierzał wyciągnąć do niego pomocną dłoń. - Dzięki swoim nowym umiejętnościom, będziesz dla mnie o wiele przydatniejszy, dzieciaku. Wtedy też, Jason podniósł swą lewą rękę na wysokość klatki piersiowej, a kilka sekund później, wokół jego dłoni pojawiło się kilka, niewielkich wyładowań elektrycznych. - Ja także wykorzystuję magię błyskawicy. Dzięki temu będzie mi znacznie łatwiej Cię uczyć. Trening Magii Błyskawicy - Poziom 1 - 2 dni - Trening Przyśpieszony - 30 zdań Mężczyzna opuścił kończynę swą, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. - Dobra, teraz słuchaj mnie uważnie, bo nie mam zamiaru się potwarzać. Chłopak kiwnął głową twierdząco, na znak, iż zrozumiał on przekaz słów. - Najpewniej jeszcze nie wiesz o tym, ale istnieją różne rodzaje magii. Jedne z nich polegają na wykorzystaniu konkretnego żywiołu, inne polegają na kontrolowaniu przedmiotów, a jeszcze inne polegają na leczeniu ran. Rodzajów magii jest, rzecz jasna, znacznie więcej, lecz Ty powinieneś w tym momencie skupić się tylko na jednym rodzaju. Twoja magia oraz moja, polega na kontrolowaniu żywiołu, w tym przypadku błyskawic. Wykorzystując swoją energię magiczną, jesteś w stanie stworzyć zaklęcie. Na przykład, takie jak... W tym momencie, szef wyciągnął lewą rękę w stronę losowego drzewa. Wokół jego dłoni pojawił się niewielki, magiczny okrąg, a sekundę później, z kręgu wyłoniła się kula energii, która pomknęła w kierunku drzewa. - To! Chwilę później, kiedy tylko kula zderzyła się z drzewem, nastąpił niewielki wybuch. Drzewo zostało dość poważnie uszkodzone w wyniku tego zdarzenia. Młodzieniec poczuł wielką ekscytację tym wszystkim. Nie miał pojęcia, iż można było robić takie rzeczy. To zaklęcie bardzo mu się spodobało, wyglądało ono bardzo potężnie. Postanowił jednak stłumić uczucia w sobie, nie mając zamiaru okazywać tego, co poczuł, aby przypadkiem nie wyprowadzić z równowagi Jasona. - Dobra, pora przejść do praktyki. Najpierw skoncentruj energię magiczną w brzuchu. Wtedy też, bohater nasz na dobre rozpoczął swój trening. Stanął w delikatnym rozkroku, spuścił głowę, zamknął oczy i rozpoczął kumulację energii. Zaczął zbierać całą dostępną manę w swym ciele, w jednym, konkretnym punkcie. Czuł, jak przemieszcza się ona z różnych zakamarków jego ciała i stopniowo zbiera się w jego brzuchu. Parę chwil później, doszedł on do wniosku, iż udało mu się już skumulować całą manę. - Już zebrałem energię, co dalej? Zapytał, nie przestając koncentrować się, chcąc przez cały czas utrzymać energię w jednym miejscu. Możliwe, iż gdyby przestał się skupiać nad tym, to cała energia by się rozproszyła. - Teraz zbierz ją w prawej dłoni, a następnie spróbuj przemienić ją w błyskawice. Póki co, wszystko to brzmiało dość prosto, nieskomplikowanie, tak więc, nie tracąc więcej czasu, Maxwell rozpoczął przesyłanie energii do dłoni. Jego energia powoli rozpoczęła kolejną wędrówkę, z tym że, tym razem musiała udać się w całkiem inne miejsce, no i nie trzeba było jej zbierać całkowicie od nowa, z całego ciała. Chłopak czuł, jak jego mana przemieszcza się najpierw przez jego klatkę piersiową, a następnie skręca ku prawej ręce. Przemieszczała się przez wszystkie mięśnie, stawy, kości w tejże kończynie, tylko po to, aby umiejscowić się w dłoni. Parę chwil później, kiedy już w dłoni młodzieńca znalazła się cała jego mana, nie pozostało mu nic innego, jak przemienić tę energię w błyskawice. No dobra, tylko, jak on miał to w ogóle uczynić? Jak on miał przemienić czystą energię w coś całkowicie innego? - Zebrałem już energię w dłoni. Jak mam przemienić swoją energię magiczną w błyskawice? - Zacznij uwalniać tę energię ze swojego ciała i wyobraź sobie, jak wokół dłoni pojawiają się błyskawice. Po otrzymaniu stosownych wskazówek, bohater nasz rozpoczął kolejny etap. Rozpoczął on powolne wypuszczanie energii na zewnątrz, wprost ze swojej dłoni. W momencie, w którym jego energia opuszczała jego ciało, zaczął on sobie wyobrażać, jak mana ta przemienia się, nabiera całkiem nowego kształtu, formy. Parę sekund później, do jego uszu dotarł tajemniczy dźwięk. Dźwięk ten można było przyrównać do jakiegoś buczenia. Kiedy tylko młodzieniec otworzył oczy, spoglądając na swą dłoń, jego oczom ukazały się niebieskie wyładowania elektryczne. Pioruny te były dość niewielkie. Raz za razem pojawiały się i znikały. Można było dostrzec je wokół całej dłoni, palców. Widok ten ucieszył niezmiernie Maxwella, który, nie mogąc powstrzymać swojej radości, zaczął skakać pełen szczęścia. - Tak jest! Udało mi się! Wtedy jednak, do jego uszu dotarł głos herszta, który kazał mu się natychmiast uspokoić. Chwilę później, obaj mogli przejść do kolejnego, a zarazem ostatniego etapu treningu. - Dobra, teraz wejdziemy na wyższy poziom. Uwolnienie błyskawic tylko wokół dłoni nie było czymś trudnym, więc nic dziwnego, że tak szybko udało Ci się to zrobić. To, co Ci teraz pokażę, nie będzie takie proste. Obserwuj uważnie, bo nie mam zamiaru pokazywać tego dwa razy! Chwilę później, wokół całego ciała herszta zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne. - Jak widzisz, wykorzystałem swoją energię magiczną, aby stworzyć wokół siebie powłokę z błyskawic. Chcę, abyś zrobił dokładnie to samo. Po wypowiedzeniu tych słów, pioruny zniknęły. - Będziesz musiał od samego początku zebrać całą energię w jednym miejscu, a potem ją uwolnić z całego ciała. Miej jednak na uwadze to, że energię z każdej partii ciała musisz uwolnić w tym samym czasie. Jeżeli tego nie zrobisz poprawnie, to albo nie zadziała to, albo po prostu zostaniesz ranny przy próbie stworzenia powłoki. Po otrzymaniu wskazówek, chłopak przystąpił do pierwszej próby wykonania tejże powłoki. Zamknął oczy, skupiając się. Drugi już raz rozpoczął kumulację many, ponownie wybierając sobie swój brzuch, jako swoisty "magazyn" na tę manę. Z każdą sekundą było jej tam coraz więcej. W momencie, w którym młodzieniec zgromadził już całą swoją energię, zaczął on ją przekazywać do wszystkich swych kończyn, każdego zakamarka swego organizmu. Czuł, jak zgromadzona energia rozbija się na drobniejsze części, a te części dzieliły się na coraz to drobniejsze cząstki. Rozbita energia zaczęła wędrować po całym ciele naszego bohatera. Przemieszczała się po całym jego organizmie, zagnieżdżając się w obu jego rękach, nogach, a nawet w głowie. Starczy powiedzieć, iż jego energia znalazła się w możliwie każdym miejscu jego ciała. Jednakże, w tym momencie zdał sobie sprawę, przed jak trudnym wyzwaniem został postawiony. Wypuszczenie całej energii ze swego ciała nie było takie proste. Potrzebna była spora koncentracja oraz umiejętność zwracania uwagi na wiele elementów w tym samym czasie. Niemniej jednak, Maxwell zaczął uwalniać swą energię. Kiedy uwalniał swoją energię, wyobrażał sobie on, iż wokół jego ciała pojawiają się błyskawice. Niemniej jednak, nic się nie stało. W momencie, w którym chłopak zakończył uwalniać swą energię, zdał sobie sprawę, iż dosłownie żadna błyskawica się nie pojawiła. Jednakże, postanowił spróbować jeszcze raz. Ponownie skumulował energię w brzuchu, po czym rozprzestrzenił ją po całym ciele. No, a kiedy już przygotowania zostały poczynione, ponownie uwolnił całą energię. Ta próba jednak też nie powiodła się. Kolejnego dnia, chłopak kontynuował swój trening. Dnia wczorajszego nie udało mu się poczynić żadnych postępów w stworzeniu powłoki. Nie potrafił wystarczająco mocno skupić się na obserwowaniu całej swej energii, nie potrafił jej całej pozbyć się ze swego ciała w jednym momencie. Postanowił zapytać o radę Jasona. - Rany, to trudniejsze niż myślałem. Nie potrafię uwolnić całej energii z ciała w tym samym momencie. Może mógłbyś mi pomóc w tym? - Hmm... Niech no się zastanowię... Mężczyzna pomyślał chwilę, po czym, jakby zapaliła mu się żarówka nad głową, doznał olśnienia. - Spróbuj sobie wyobrazić, że Twoja energia zostaje wystrzelona z ciała, jak z procy. Wyobraź sobie, jak w jednym momencie opuszcza Twoje ciało, tak jakby została z niego wystrzelona. Jason nie miał pojęcia, czy rada ta pomoże chłopakowi, jednakże na nic lepszego nie był w stanie wpaść. Wtedy też młodzieniec ponownie przystąpił do treningu. Stanął sobie w delikatnym rozkroku, opuszczając luźno ręce wzdłuż ciała. Zamknął oczy, próbując skupić się. Kolejny raz przystąpił do składowania energii w brzuchu. W momencie, w którym zebrał już całą swoją manę, zaczął ją rozsyłać po organizmie. No, a kiedy już wszystko było gotowe, bohater nasz wyobraził sobie, jak jego energia sama wylatuje z jego ciała z bardzo dużą prędkością. Wyobrażił sobie, jak jego energia napręża się, po czym opuszcza jego ciało, zostając wręcz wystrzeloną z jego organizmu. Wyobraził sobie, iż ciało jego to swego rodzaju armata, a mana była kulą. Parę chwil później, wokół ciała Maxwella pojawiły się wyładowania elektryczne, które to raz za razem pojawiały się i znikały. Błyskawice wydawały charakterystyczne buczenie. Chłopak, który zaczął oglądać swe ciało, zaczął cieszyć się, iż udało mu się opanować tę technikę. Jednakże, dlaczego w ogóle on się tego uczył? - Dlaczego mnie nauczyłeś akurat tego? Czy taka powłoka mi się w ogóle przyda? - Naprawdę myślisz, że traciłbym czas na nauczenie Cię czegoś, co Ci się nie przyda? Ta powłoka ma za zadanie Cię przede wszystkim chronić przed atakami przeciwników. Jeżeli któryś z nich miałby zamiar Cię, na ten przykład, uderzyć, to jedna z błyskawic będzie mogła przyjąć cios na siebie, więc wtedy, nie dość, że uderzenie Cię nie zrani, to Twój przeciwnik otrzyma obrażenia. Przez resztę dnia, bohater nasz kontynuował trening, który opierał się na tworzeniu powłoki, przyzwyczajaniu swojego ciała do niej, oraz wykorzystaniu jej w trakcie walki. Pod koniec dnia, kiedy już słońce zaszło, obaj powrócili do swej kryjówki. Co zaś miało miejsce dalej? Cóż, powrócili oni do zwykłego, typowego życia bandyty. Jednakże, trzy dni później od tego zdarzenia, Jason został zamordowany. [/hide] Akcept by Mahiro RE: Prolog - Hoharu - 07-12-2022 Prolog
W wieku około jedenastu lat chłopak większość czasu spędzał nad rzekom. Było to powiedzmy jego miejsce gdzie mógł łowić raki czy robić sobie jedzenie, dlatego na pewno lubił te miejsce. Był wtedy nieco bardziej mroczny niż kiedy dorósł... dzieci są złe albo przynajmniej w tym przypadku to się sprawdzało. Chociaż posiadał dużo ciekawych zainteresowań to magia dała mu w tamtym okresie najwięcej zysków. W momencie tamtym chłopak często rozglądał się w poszukiwaniu magicznej wiedzy. Udało mu się zdobyć parę śmieci jak wyrwana strona z zapisem psotnej psychicznej sztuczki lub choćby metalową ramkę pokazującą wiedzę o konstrukcji magii. Kiedy miał już skończone 13 lat mrok który w nim siedział nieco zniknął z jego twarzy. Było to na pewno z tego powodu że zaczął trochę trenować, starał się dbać o swoją energie. Złagodził się jednak może dlatego że chciał już wtedy zostać szpiegiem. Mroczna natura którą posiadał powodowała że był dość lubiany... bardziej chodziło o maskę którą zakładał jako szpieg, sprawnie więc zakrywała jego stare ja. Zastrzyk tej właśnie energii pozwolił mu się wkupić, chłopak mógł dostać to czego pragnął. W ten sposób dostał w swoje posiadanie książkę magiczną od cenionej rodziny. Chociaż przypominała książkę dla stosunkowo młodych dzieci posiadała w sobie podstawowe informacje. Można uznać że ta książka otworzyła mu dość mocno oczy. W otrzymanej książce chłopak przeczytał o magii szczęścia... ta zdobiona książka posiadała o magii tej nieco więcej informacji. Po krótkim wstępie obejmującym ugotowane zdania o pustce, która miała być elementem smutku książka określała szczęście jako moc biało magiczną. Chłopak przeczytał cały text po czym odparł zimno "Mah... ja czuje czarną moc". Tak docierając do momentu kiedy lat miał już skończonych 15... chłopak był już powiedzmy bardziej sobą którego znamy. Rzadko kiedy okazywał się oschły a raczej dość uśmiechnięty. Chłopak trenował czasami dalej oraz urósł dość wysoki. Czasami dawał upust energii bijąc kogoś ale raczej posiadał dość radosne życie. Miejscami zapominał o swoim mrocznym ja. Stwierdzono u niego coś w rodzaju dualizmu duszy, chociaż był pozytywny posiadał dominujące umiejętności. W sposób taki udało mu się również znaleźć dziewczynę która czuła do niego pociąg, spędzał z nią trochę czasu. Ostatecznie oczywiście się to nie udało bo był dalej nie doświadczony w sprawach sercowych. W każdym razie chłopak stał się nieco bardziej cwany oraz poniekąd słodki, widział w miłości ochłodzenie władczych rządz. Chociaż dojrzewał jego twarz została słodka... ale nie do końca należał do tego świata. Kiedy znajdował się z zamiarem łowienia na swojej starej bazie odnalazł coś na kształt pudełka na dnie wody. Skierował się w tamtym kierunku i wyłowił je, w środku był naszyjnik, chociaż był coś warty bardziej interesowało go to że miał znak księżyca. Zdziwiło go na pewno to że wyczuwał od niego energie magiczną. Po rozstaniu z swoją dziewczyną chłopak wrócił do swoich zainteresowań, obrał wtedy nowy cel mianowicie dołączenie do Grimoire Heart. Uważał że jako szpieg to właśnie do mrocznej gildii musi należeć. Chłopak więc wyjechał ze swojego miasta w kierunku ów samej gildii. Nie mając problemów z wynajęciem pokoju nie opodal zaczął prowadzić typowe życie w barze. Poznał tam również dość ciekawych jednak groźnych magów, wymieniali się wiedzą. Pewnego dnia wybrał się nieco za blisko gildii Grimoire Heart, mianowicie na czarny rynek. Zaprowadził go tam jeden dość miły aczkolwiek zławy typ, niebiesko włosy zwęszył okazję tak więc naciągnął swojego znajomego na zakup tablicy duchów. Chłopak kolejnego dnia usiadł przed tablicą... zadawał wiele pytań jednak bardzo precyzyjnych. Przeczytał "Do-Stań Ma-Gie Nie-Śmier-telności". Odłożył tablice nie myśląc w zasadzie za bardzo o tym co może się stać, całe życie miał związek z mrokiem. Po tym zdarzeniu chłopak starał się dostać do gildii jednocześnie myśląc o swojej magii. Właśnie tak wybrał magie piasku aby w przyszłości opanować metalowy pył.
RE: Prolog - Mahiro - 07-13-2022 Wcielając się w rolę bezwzględnego sędziego postaram się przytoczyć wszystkie zauważone przeze mnie mocne i słabe strony tego dzieła, a następnie przyznać mu punktację. Zaczynajmy. Dobry prolog powinien przede wszystkim zapoznawać z postacią, pokazywać jej sposób bycia, osadzać ją w świecie, nakreślać motywy i cele. Hoharu jest zatem młodym magiem, melancholikiem, który za młodu uwielbiał przyglądać się nurtowi płynącej nieopodal rzeki; ten czas spędzony w samotności sprawił, że poczuł w sobie zło, ale nie tylko w sobie. Świat był przesiąknięty złem i on wg zasad tego świata zamierzał żyć. Nie wiemy nic o jego rodzicach, jednak można założyć, że nie powodziło się im najlepiej, jeśli w ogóle byli obecni, skoro Hoharu zdecydował się chwycić złodziejskiego fachu. Mamy za to opisany jego związek z bezimienną dziewczyną, który po raz kolejny popchnął młodego maga do rozwoju personalnego. Później jeszcze wspomniany jest znajomy z półświatka, również niewiele o nim wiemy. To jedyne postaci przytoczone w prologu, zatem nasuwa się kolejny wniosek: Hoharu jest również samotnikiem, zdaje się nie dbać o innych oraz ma do tego pasję do rozwijania swojej magii. Czy w przyszłości te cechy jeszcze się pogłębią i będziemy mieć na forum pełnoprawnego psychopatę czy może ktoś lub coś sprawi, że druga „dusza” Hoharu również rozkwitnie, to się zapewne okaże dopiero na ramach kolejnych przygód maga. Nigdzie nie zostało wspomniane żadne konkretne miejsce, zatem również w żaden sposób prolog nie koliduje z realiami MGW. Szkoda jednak, że wymienione miejsca czy przedmioty nie zostały opisane dokładniej tak by stanowić pożywkę dla szukającego inspiracji mistrza gry. Na razie są to puste przedmioty bez większego znaczenia, lecz może jeszcze kiedyś się to zmieni. Również, chociaż zdaje mi się, że dobrze zrozumiałem zamysł postaci, to całość prologu nie była napisana zbyt przejrzyście. Niekiedy poprzednie zdanie było całkiem oderwane od następnego, pojawiły się zarówna powtórzenia, błędy interpunkcji oraz inne błędy językowe, które przytoczę w postaci listy na koniec (jednak nie przytoczę, ale na życzenie mogę je omówić na głosowym, bo zwyczajnie za dużo ich, by wszystkie wypisywać). Co mnie osobiście boli jeszcze bardziej, to brak jakichkolwiek akapitów, użycia bbcode czy w jakiekolwiek inny sposób sprawienie, że do tekstu łatwiej jest wrócić oraz trudniej jest pogubić się, w nawarstwiających się, kolejnych to wątkach. Podsumowując, za ten prolog przyznaję 30 pkt z 60 możliwych. Zabrakło: formatowanie tekstu i uszczeplenia listy błędów języka; brak jakiekolwiek umiejscowienia w świecie, choć nie jest konieczne, oraz brak jakiejkolwiek jego rozbudowy poza wspomnieniu o kilku przedmiotach, które nie wiadomo czym są. Warto dodać: chociaż wzmiankę o rodzinie Hoharu i jak jej się powodzi. Możesz spróbować jeszcze raz i ponownie poddać się ocenie lub przygarnąć zaproponowane przeze mnie punktację. W tym drugim przypadku kolejnym krokiem będzie stworzenie karty postaci, a potem standardowa rozgrywka na misjach, ale to już pewnie wiesz skoro to nie Twój pierwszy raz tutaj |